Jesień to dla mnie synonim przytulności, puszystych poduch, ciepłej herbaty i kawy z pianką z nogami trzymanymi pod kocem. Chwili wytchnienia z gazetką, książką, dobrym filmem...
W tym roku jesień nam dawkuje słoneczne dni, takie jak dzisiaj.
I może dlatego, gdy brzydko za oknem, a w domu oaza przytulności, to jakoś czasem nie żal tych kropel tańczących na parapecie:-)